Najcieplejsze pory roku z reguły bywają bardzo pozytywnie odbierane przez większość ludzi i w pewnym sensie jest to czas relaksu odprężenia. Z drugiej strony okres wakacyjny bardzo szybko mija, a tuż po nim wita nas jesień, którą charakteryzują chłodne noce, a niekiedy nawet przymrozki, co może czynić zasadnym doraźne uruchomienie ogrzewania, w celu zagwarantowania tzw. temperatury komfortu dla domowników. W zależności od posiadanego typu ogrzewania, w bardzo wielu wariantach narażamy się na potencjalne wydzielanie się tlenku węgla zwanego potocznie „czadem”.
Niestety mimo corocznie powtarzających się historii o tragicznych w skutkach zatruciach, niektórzy wciąż bagatelizują kwestie związaną z zakupem specjalistycznych detektorów, które są w stanie de facto całkowicie wyeliminować ryzyko zatrucia, gwarantując nieprzerwaną pracę od 2 do nawet 10 lat – zakres gotowości do pracy, oczywiście podyktowany jest ceną. Choć należy zauważyć, iż ceny wahają się w granicach 30-100 zł. Nie ulega, zatem żadnej wątpliwości, iż to kwota zdecydowanie marginalna, gdy stawką jest życie, tym bardziej że takie wydatki, ponosimy robiąc niewielkie zakupy spożywcze, nabywając jedynie kilka podstawowych produktów. Uwzględniając powyższe, należy stwierdzić, że wszelkie polemiki dotyczące tego, czy warto korzystać takich rozwiązań, są bezzasadne. Powinno się natomiast stawiać pytania, w jakiego rodzaju czujnik opłaca się zainwestować najbardziej, a także wskazać miejsca, w których jego detekcja będzie największa?
Aby zapewnić poprawne działanie detektora, należy w pierwszej kolejności postępować zgodnie z wytycznymi opisanymi w instrukcji konkretnego urządzenia. Kilka ogólnych zasad sprowadza się do tego, iż czujnik powinien znajdować się w tym samym pomieszczeniu, co urządzenie grzewcze, gdyż chodzi ok. jak najszybsze wykrycie zagrożenia. Należy podkreślić, iż błędnym jest umiejscowienie ich blisko podłogi bądź sufitu, podobnie w miejscu narażonym na przeciągi, ponieważ może to fałszować rzeczywiste stężenie tlenku węgla bądź innych zagrożeń. Pojawiają się pytania, czy tego typu detektory są w stanie wykryć dym papierosowy, który również w składowych ma tlenek węgla? W gruncie rzeczy jego stężenie jest zbyt niskie, by detekcja przebiegała niezawodnie.
Przeglądając oferty czujników, coraz częściej klienci decydują się na tzw. zintegrowane czujniki – tzw. 3 w 1. Koszt takich detektorów wzrasta niewiele ponad 20 bądź 30 zł, a otrzymujemy o wiele więcej, bowiem w jednym urządzeniu, zasilanym bateryjnie bądź sieciowo (zależnie, który sposób zasilania jest wg ciebie korzystniejszy), wykryjesz zagrożenie związane z ulatniającym się gazem ziemnym, czadem, czy wcześnie zainicjowanym pożarem. Jest to tym ważniejsze, jeśli zajrzymy do statystyk, które wskazują, iż blisko 70% ofiar pożarów, nie zginęło od pożarów, lecz właśnie od efektu zaczadzenia. Z tego względu czujniki powinny cechować się odpowiednio donośnym sygnałem alarmowym, który będzie w stanie wybudzić domowników także w czasie głębokiej nocy. Poszukujesz detektorów o wysokiej niezawodności? Odwiedź PROSPERSKLEP i zapoznaj się z urządzeniami produkcji FireAngel lub ORNO i wybierz najlepszy dla siebie.
